piątek, 11 grudnia 2015

Durszlak.

Cześć!

Czas leci nieubłaganie, nie mam sposobu na to, żeby go zatrzymać. Zbliża się czas powrotu na Śląsk i mimo, że tęsknota daje o sobie znać, smutno mi stąd wyjeżdżać. Chyba powoli nastaje moment, kiedy mogę zmienić miejsce zamieszkania na facebooku z Wrocławia na Gdańsk, bo zaczynam czuć, że moje życie zaczęło kręcić się tutaj.


Gdański Uniwersytet Medyczny przewyższa Wrocławski Uniwersytet Medyczny w stu procent w jednej kwestii - bardzo dba o to, żeby studenci się integrowali. Wczorajszego popołudnia wraz z całą moją wspaniałą grupą wróciłyśmy z czterodniowych praktyk w Kościerzynie. Nie będę przywoływała wszystkich anegdot, które tam mają swój początek, bo najnormalniej w świecie nie będzie to nikogo śmieszyło prócz nas. Chociaż z drugiej strony...i tak czytamy to tylko my.
Blog ma być pamiętnikiem, dlatego tutaj pozwolę sobie zamieścić niektóre ze zdjęć, które upamiętnią ten wyjątkowy wyjazd.
Przy okazji poznacie resztę kobiet fenomenalnej grupy 2,

Nasz pojazd. Kierowca Andrzej odebrał nas z PKP Kościerzyna i podwiózł pod same drzwi szpitala. Podróż przyjemna, szybka, a co najważniejsze - bezpłatna. Zdjęcie broni się samo, chyba nic więcej opisywać nie trzeba. 

My w trakcie wygłupów. Kinga wzięła sobie zabawę w sposób szczególny do serduszka. Dzień jak co dzień.
Pani dyrektor przyjęła nas w sposób wyjątkowy. Syto zastawiony stół, węglowodany to podstawa. Trzeba mieć siłę by zwiedzić szpital wzdłuż i wszerz. Na informatykach zaczynając i na pralni kończąc. 
Tak. To jest pralnia. Pielęgniarka musi być wszechstronna i nie może być zakątka szpitala, którego by nie zwiedziła. Super wycieczka, polecam każdemu! Jakby ktoś miał wolny wieczór, to warto się wybrać z rodziną. 
Wieczorek przy herbatce i kawce z rumem. 

A to Madzia. Madzia, która jest kolejną osobą, którą opiszę trochę dogłębniej.Warto byście ją poznali, bo okazów tego typu osobowości na tym świecie jest niewiele. Kobieta petarda, której rodzina rozsiana jest po całej Europie. Nie ma miejsca na ziemi, w którym Magda nie musiałaby kogoś odwiedzić. Serio, serio. Jest młodziutka, bo to rocznik '93 przez to często zdarza jej się zaliczyć towarzyską wpadkę, rzucając żartem, który bawi tylko ją. Ale wybaczamy, w końcu młodzieży również należy się szacunek. Madzia przez wszystkie lata studiów szukała dziedziny medycyny, który szczególnie by ją pochłoną. I znalazła. Profilaktyka chorób zakaźnych. Na wyżej zamieszczonym zdjęciu śpi szczelnie owinięta szpitalnym kocem tylko po to, by przypadkiem nie dotknąć pościeli na która należy do mnie. Wiadomo : "każdego traktujemy jako potencjalnie zakażonego". Brawo Madzia! 
Miasto pochodzenia: Kwidzyn
Licencjat: Bydgoszcz



QUNIEC, czas spać. Ciężki dzień jutro, a noc tak krótka!
 Au revoir!
Margola, Klara, Helga. 




środa, 18 listopada 2015

GDAŃSK

Zakładałam tego bloga z myślą, że będzie to najlepszy sposób na upamiętnienie ostatnich lat studiów, aż tu nagle - bęc. Podejmowałam wiele prób opisania niektórych sytuacji z życia wziętych, m.in obronę pracy, odebrania dyplomu, przeprowadzkę z Wrocławia, ale wszystko kończyło się fiaskiem. Teraz wracam, bez zbędnych wywodów o podwyżkach, bo kwota "brutto brutto" (TAK, PODWÓJNIE OPODATKOWANA - DLA TYCH, KTÓRZY NIE WIEDZĄ), nie jest czymś, o czym warto klikać. Póki co wystarczy mi 8,70zł/h netto w Croppie i odpowiedzialność za ubrania. Czyli właściwie żadna odpowiedzialność.

Wszystkich wrocławiaków, poznaniaków i resztę świata, będę próbowała przybliżyć do ludzi stąd. Bo o dziwo, jak na niecałe dwa miesiące pobytu na pomorzu, przewinęło się przez moje życie wiele ciekawych osobistości, o których warto, żebyście usłyszeli.

Zacznijmy od początku.

1. Kinga.

Przyszła dziewczyna Eminema, zdecydowanie. W jej żyłach płynie afroamerykańska krew, a cera niby przejrzyście biała, w rzeczywistości jest przesycona czarnym pigmentem. Kinga nic nie musi i niczego nie potrzebuje do pełni szczęścia, prócz paczki tabletek przeciwbólowych, papierosów, snu i oczywiście czwartkowych wypadów do Mewy Towarzyskiej. RAP to jej życie, a o Tomku Lewandowskim napisała pracę licencjacką, którą jara się całe hiphopowe towarzystwo. SERIO.
Gotuje zajebiste obiady, robi pyszne kawy i mieszka na 10 piętrze, co jest oczywiście mega atutem.
Słowo, które pada najczęściej z ust Kingusi? "NAJGORZEJ."
Miasto pochodzenia : Cedynia.
Miasto licencjata : Szczecin.






2. Gocha.

Sportowiec, poliglota, niepoprawny optymista, który rzadko kiedy się nie uśmiecha. Po paru tygodniach znajomości mam ciągle to samo wrażenie, że dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Po każdej imprezie nocuje u mnie, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna, bo Gdańsk to naprawdę niebezpieczne miasto. O 3 nad ranem, w Sopocie na Monciaku kupowała szczoteczkę do zębów, bo przecież bez tego nie zaśnie.
Oprócz tego uwielbia zbijać piony i wszystko co ją rozbawi musi być nią przypieczętowane. Ciekawostką u Gosi jest to, że przez te dwa miesiąc w Gdańsku była na mniej więcej trzech weselach, czyli w dwa miesiące wyrobiła normę przeciętnego Polaka. Co lepsze, po każdym weekendzie wraca i mówi "słuchajcie! idę za tydzień na wesele!"
Słowo, które pada najczęściej z ust Małgosi: jest ich zbyt wiele, żeby wybrać to jedno. Ale chyba jednak "PIWO", jest tym najczęstszym.
Miasto pochodzenia: Siedlce.
Miasto licencjata: Biała Podlaska.










Na początek to tyle, w następnych notkach poznacie resztę grupy drugiej. A te panie opisane powyżej, na pewno będą występowały w rolach głównych.
Co do dziewczyn z Wrocławia - KOBIETY, NASZE ZAJĘCIA PRAKTYCZNE Z TYM, CO MAM TUTAJ TO BYŁA RZEŹ. Co prawda, jestem dopiero po pierwszym dniu, ale naprawdę widoczna jest spora dysproporcja. Ale wiem też, że niestety inaczej działa to na kolokwiach i egzaminach.



Najlepszy, najpiękniejszy park Oliwski.


Superowy widok na pracującą, niepolską stocznię z UCK.


Grupa nr 2. 
Asia, Monika, Kinga, Magda, Gosia, Gosia, Agnieszka.


Miał być pamiętnik i będzie pamiętnik.
Buziaki, Margolcia!

niedziela, 24 maja 2015

Gorrrąąąącoooo!

Przeraża mnie naród, który bardziej boi się Kościoła niż ludzi okradających ich z sumiennie zarabianych pieniędzy.
Przerażają mnie ludzie ciągle powołujący się na nazwiska Kaczyński i Macierewicz, jakby co najmniej Ci dwaj panowie mieli moc większą niż cały rząd, (który PÓKI CO w większości tworzy PO). Jeszcze bardziej przeraża mnie to, że większość ludzi wypowiadających te nazwiska traktuje je jak najgorszych barbarzyńców, zapominając o tych, którzy naprawdę robią nam (POLAKOM!) krzywdę. Afera taśmowa, która ciągnie się już miesiącami i wyjaśnienia sprawy nie widać. Najnowsze nagranie Bieńkowskiej mówiącej, że "za 6 tysięcy złotych pracuje albo idiota albo złodziej." Ja po studiach zarabiać będę 2 tysiące, przy dobrych wiatrach. A więc pani Elżbieto, kim ja będę? Ale nie, nie. Nieważne. Możecie nasrać mi na głowę, jak i tak będę się bała Kaczora. No i Macierewicza. Bo innych nazwisk wymienić nie umiem, ale to je najczęściej wymienia TVN i Wyborcza, więc pewnie mają rację. W końcu...CAŁA PRAWDA CAŁĄ DOBĘ.
Przeraża mnie to, że ludzie o zdrowych zmysłach naprawdę myślą, że pozycja Kościoła w tym kraju się zmieni. Nie - nie zmieni się. Spokojnie, biskupi nie wejdę do Sejmu. Prawda jest taka, że Kościołowi w tym kraju najlepiej było za czasów komuny (sic!). POSZERZCIE HORYZONTY, TVN TO NIE CAŁY ŚWIAT.
Przeraża mnie to, że ludzie którzy trąbili, że przecież prezydent nic nie robi, więc niech zostanie Bronek, teraz nagle załamują ręce. Czegoś nie rozumiem. Przecież prezydent nic nie robi, więc co za różnica kto nas reprezentuje na arenie międzynarodowej? Hm, nie no. W sumie jest. Chujowo, że nasz prezydent mówi biegle w języku angielskim i ma wykształcenie. Dla nas Polaków to takie niesłychane i niespotykane. Nie no, Kaczyński miał tytuł doktora habilitowanego. Ale pewnie sobie kupił. A poza tym był niski. I miał brzydką żonę. Więc był chujowy.
Przeraża mnie fakt, że ludzie boją się faceta, o którym oprócz tego, że jest z PISu nie wiedzą nic więcej, a nie boją się Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego, który podpisał ustawę zezwalającą niemieckim policjantom wkroczyć na terytorium naszego kraju w momencie, gdy ludzie wyjdą na ulicę. Co więcej, mogą użyć broni.

Szukajcie, czytajcie, dowiadujcie się. Podejdźcie do tego w sposób prosty. - Czas by na naszych pieniądzach dorobił się kto inny. Od razu będzie Wam lepiej.
Chcecie emigrować? To emigrujcie. Szybciej by Wam poszło bez wcześniejszego głoszenia tego całemu światu na facebooku.



Obiecuję, że to ostatni wywód na ten jakże drażliwy i śliski temat. Ale nie mogę. Nie mogę czytać facebooka, a tak bardzo lubię Was podglądać. Hihi :*


Gosia.
Jak to powiedział Kowalek - TAKI ZE MNIE POLITOLOG, no.
Dobranoc!


PS. Lekarz wycina zdrową nerkę, chorą zostawia nieruszoną w organizmie walczącego o życie mężczyzny. Zostaje zawieszony przez dyrekcję szpitala. Oczywiście na czas nieokreślony. Odpowiednie osoby już podnoszą głos (włącznie z ordynatorem), jaki to wspaniały specjalista, chirurg i jak bardzo wszyscy mu współczują. I rzecz jasna wierzą, że szybko wróci do pracy.
Pielęgniarka nie przebiera dziecka z do teraz niewyjaśnionych przyczyn - traci miejsce pracy + na jej osobie odbywa się ogólnopolski lincz.
...
Oj, głupi ten personel pielęgniarski. Oj głupi.
Dzięki Kasia za adres bloga, dokładnie informującego mnie o procedurach emigracji do Norwegii.


EDIT.
DZIĘĘĘKIIIII!! <3

sobota, 16 maja 2015

Tak zwany - katol patol.

"Kiedy umarł prezydent John F. Kennedy, chodziłam do drugiej klasy szkoły podstawowej. Zakonnice w szkole imienia Niepokalanego Poczęcia chwaliły Pierwszą Damę za siłę, bo nie uroniła publicznie ani jednej łzy. Jackie była ideałem wdowy, ideałem kobiety, ideałem katoliczki. (...) Zakonnice porównywały ją do Maryi, matki Jezusa. Powiedziały nam, że Maryja nigdy nie płakała. Nawet stojąc u stóp krzyża. Nawet trzymając ciało zmarłego syna. Nawet przy jego grobie. Nigdy. Przez długi czas im wierzyłam. Kilkadziesiąt lat później przeczytałam, że Jackie Kennedy wypływała samotnie łodzią przyjaciela na morze, żeby opłakiwać śmierć męża.
Zastanawiam się, co dziś powiedziałyby o niej tamte zakonnice.(...)
Większość z nas uczono, że łzy są oznaką słabości. (...) Kiedy płaczesz publicznie, ludzie próbują Cię powstrzymać. Czuję się tym skrępowani. To towarzyski nietakt, gorszy niż przeklinanie. Właściwie większość ludzi lepiej się czuje w towarzystwie kogoś, kto przeklina, niż kogoś kto płacze. (...)
Aż w końcu na którejś z sesji terapeutka wyjaśniła mi, że łzy to mój atut. Carol powiedziała, że płacz jest częścią mnie, tak jak moje niebieskie oczy i brązowe włosy. (...) Gdy płaczesz sam, wylewasz ciągle te same łzy. Gdy płaczesz z kimś, Twoje łzy mogą uzdrowić Cię raz na zawsze. (...)
Niestety bardzo wiele kobiet i mężczyzn nie pozwala sobie na łzy i wręcz chwali się tym, że nie płacze. Pamiętam, jak ktoś mi powiedział, że prawie się rozpłakał na Liście Schindlera. Prawie? Po co się powstrzymywał? Czemu robiła to Jackie? Albo zakonnice? Czemu ktokolwiek to robi? (...)
Jednym z moich ulubionych wersetów biblijnych jest ten najkrótszy: "Jezus zapłakał". W ten sposób okazał swoje człowieczeństwo. Uronił kłopotliwe, niemęskie łzy. Nie zrobił tego na osobności. Zapłakał wśród przyjaciół i wyznawców. Przed tłumem ludzi.
Musimy przestać ukrywać łzy i zacząć się nimi naprawdę dzielić. Trzeba być silnym, żeby płakać. A jeszcze silniejszym, żeby dać innym zobaczyć te łzy."


Regina Brett, Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu., Lekcja 7.

Praktykuj, spędzaj w Kościele większość swojego życia, sumiennie rzucaj na tacę, spowiadaj się, chodź do Komunii.
Jednocześnie bądź najbardziej zepsutym, zgniłym, pozbawionym jakichkolwiek uczuć, emocji człowiekiem.


Patos, patos, patos, patos, patos, patos, patos, patos, patos, patos, patos, patos, patos, patos, patos.
Ale jakże bardzo potrzebny.






Ekipa Grażyny. Będziemy się bić!



Doooobranoooc :)









czwartek, 14 maja 2015

Wybornie :)

Wiek emerytalny podniesiony do 67 roku życia. Dla wszystkich.
Jak?! Pytam się, jak? Przecież w takim układzie, za 5/10 lat na oddziale będę pomagała nie tylko pacjentom, ale też pielęgniarkom, które po prostu nie będą w stanie obliczyć dawki leku, przeczytać zlecenia, nie mówiąc już o pracy fizycznej.
67 letni nauczyciel wf'u? Naprawdę? A tak właściwie to 67 letni nauczyciel czegokolwiek?! 67 letnia pani wykładająca owoce na półkę w Biedronce? 67 letni kierowca autobusu komunikacji miejskiej? Nie chce robić ludzi niedołężnych z osób po sześćdziesiątce, ale tak się składa, że organizm ludzki w pewnym momencie po prostu się starzeje. Nie można wymagać stuprocentowej sprawności od osób, które już będą w grupie ryzyka większości chorób. 
Kwota wolna od podatku to kolejny absurd. 3091 zł. Wprowadzona po to, żeby rozwijać "małe przedsiębiorstwa". Kpina. Jako młoda pielęgniarka będę zmuszona założyć własną działalność i pracować na kontrakt. Naprawdę taka kwota ma pozwolić rozwijać mi mój biznes i pozwolić piąć się na szczyt? Obawiam się, że nie. Obawiam się, że będzie czekała mnie konieczność zainwestowania ogromnych pieniędzy, żeby w ogóle ruszyć. Pytanie skąd je wziąć? 
Głupie pytanie.

Na 840 ustaw, Pan Prezydent zawetował 4. Na dobrą sprawę wszystkie gówno warte. Te, w których odbiera się nam (młodym!!) możliwość godnego życia w tym kraju, zdobyły jego parafkę bez najmniejszego szumu w mediach. 
Nie wspomnę już o wszystkich wpadkach i błędach językowych, ortograficznych, geograficznych naszej GŁOWY PAŃSTWA, bo to przechodzi wszelkie pojęcie. Szlag mnie trafia jak widzę znajomych biorących udział w wydarzeniach propsujących tego wieśniaka. Mnie osobiście jest wstyd za wszelkie nieprzemyślane posty na twitterze, za "nepalczyków", za Japonię. Podobnie jak Pan Prezydent łączę się z nim w BULU I NADZIEJI, że spakuje walizki i podobnie jak Donald wyemigruje. Razem z Ewką, rzecz jasna. Osobiście doszły mnie słuchy, że Kopacz już trenuje. A oto dowód: 

Ciężko mi uwierzyć, że ludzie na kolejne pięć lat chcą powierzyć swoją przyszłość w rękach faceta, który jak się okazuje - bez suflerki, nie potrafiłby nawet zadać sensownego pytania.

 Jest *hujowo, ale stabilnie.
Zgadzam się. Pan Prezydent od dawna inteligencją nie błysnął. 



A co w świecie pielęgniarskim? 
12.05 to dzień szczególny, bo oprócz tego, że Margola obchodziła 23 urodziny, które hucznie celebrowaliśmy nad Odrą, tegoż samego dnia świętowałam Dzień Pielęgniarki. Dostałam życzenia od dwóch osób i o dwa następne doprosiłam się sama. Wypracowuje sobie pozycję od podstaw, a co. 

12.05 to też dzień strajku ostrzegawczego, który jak można się było domyślać  - wyszedł słabo. Pielęgniarki niby chcą, ale jakoś tak jakby nie chciały. Czas zacząć wybierać państwo, do którego emigrować. Jakieś propozycje? :)

Buzi, buzi!!
Gosiaczek.



PS. Minister Zdrowia w tym roku przynajmniej nie skłamał. Nie złożył życzeń Pielęgniarkom, co było poniekąd tradycją. Krok w przód, panie Ministrze! <3

niedziela, 26 kwietnia 2015

Nepal.

Trzęsienie ziemi w Nepalu. 2,5 tysiąca ofiar.
Co jakiś czas na facebooku wyświetla się powiadomienie, że kolejny ze znajomych oznaczył się jako "osoba bezpieczna podczas Trzęsienia ziemi w Nepalu."
Po raz kolejny przekonuje się o tym, że Internet nie powinien być ogólnodostępny.
Ludzie to idioci.






Dobranoc,
Gosia.

piątek, 24 kwietnia 2015

The end.

Tytułem wstępu pozwolę sobie napomknąć o niedawnym proteście pielęgniarek. Przed Urzędem Wojewódzkim we Wrocławiu zjawiło się około 400 osób. Śmieszna liczba, ale nieważne. Protest odbył się we wszystkich miastach wojewódzkich, a więc można powiedzieć, że udał się na tyle, by w stopniu umiarkowanym dotrzeć do mediów. Super. Ale co z rządem? Nie słyszą? Nie widzą? Kpina. Idealny przykład na to, że całą sprawę P&P mają w dupie. Jak najlepiej zobrazować to co dzieje się w naszym kraju? 
Komentarz zbędny. 

Pielęgniarski dzienniczek wesołych księżniczek.

Przyznam się szczerze, że gdybym miała jeszcze raz wybierać swoje studia, wiedząc co czeka mnie na Pielęgniarstwie, długo bym się zastanawiała. Zawód - piękny, kierunek - tragiczny. Zabierający nam czas, życie prywatne w 80%, a przede wszystkim sen. 

Kolejny etap się zamknął. Może niedefinitywnie, ale na pewno rozpoczął się proces kończący następną część mojego życia. Ciężko uwierzyć w to, że trzy lat spędzania 3/4 swojego życia na oddziałach, zupełnie za darmo - dobiegł końca. Schodząc z oddziału Reumatologii, zasunęły się za mną drzwi szpitala przy ul. Borowskiej, mam nadzieję, że na zawsze. 
Skończyło się codzienne wstawanie o 5. 
Skończyły się męczące podróże na wszystkie krańce Wrocławia.
Skończyło się wykorzystywanie i wysługiwanie naszymi nogami i rękami. 
Skończyło się oglądanie naburmuszonych, rozgoryczonych pań pielęgniarek. 
Cudownie! Jakiż wspaniały odpoczynek psychiczny, fizyczny zresztą również. Czekałam na ten moment od połowy drugiego roku, kiedy po raz pierwszy byłam zbyt zmęczona żeby zasnąć. 
Wyczekiwany moment zbliżał się wielkimi krokami, od poniedziałku czekałam na piątkowe popołudnie, i co? I dupa.
Zero ulgi, zero satysfakcji, zero radości. Wręcz odwrotnie. Dziwne uczucie kiedy po włożeniu mundurka do pralki, uświadomiłam sobie...że przecież nie potrzebuję go na poniedziałek. 
Trudno było mi wypunktować te negatywne strony praktyk, mimo, że przez ostatnie 2 lata narzekałam więcej, niż wcześniej przez całe swoje życie. Teraz widzę, że pozytywów było więcej.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że... NIE WYOBRAŻAM SOBIE, ŻEBYM MOGŁA WEJŚĆ NA ODDZIAŁ I... WYKONYWAĆ WSZYSTKIE CZYNNOŚCI BEZ OLKI PRZY SOBIE! 
Nie wyobrażam sobie, żebym miała siedzieć w socjalnym z pielęgniarkami, a nie na korytarzu z dziewczynami. To jest smutne.
Mimo, że jestem sentymentalna - tym razem nie chce mi się płakać. Wiem, że wszystko co najgorsze dotrze do mnie, jak wyjdę z budynku przy ulicy Bartla i będę miała świadomość, że już nie mam potrzeby do niego wracać. 

UWAGA, DUŻO ZDJĘĆ.
Nie będą ułożone chronologicznie, ale to nic nie zmienia. :)
Od początku nas do siebie ciągnęło, Agnieszko. Pierwszy rok, zajęcia z pierwszej pomocy i nasze śmieszne zabawy. Pomyśleć, że tak bardzo się zmieniłyśmy od tego czasu. Jesteśmy teraz o wiele dojrzalsze. O takie :
Trzeci rok, ginekologia i położnictwo. Oprócz Twojej fryzury, nie zmieniło się nic. Nie czarujmy się :)

Pierwszy rok, podstawy pielęgniarstwa. Właściwie to nie wiem czego się wtedy uczyłyśmy, ale nie było to nic, co przez następne lata nam się przydało. Wiem, że wtedy marzyłyśmy o tym, żeby wejść na blok. No i poniższe zdjęcie jest przykładem tego, że marzenia się spełniają.
Trzeci rok, anestezjologia. O ile dobrze pamiętam. 

Ja i Aleksandra reanimujemy dziecko. To znaczy, ja reanimuję, a Ola mnie wspiera. Właśnie o tym pisałam wyżej. Jak to może tak być, że będę wykonywała daną czynność, a Olka nie będzie patrzyła mi na ręce?! ;< NO WAY.

Drugi rok, chirurgia. Łatwo się domyślić, w końcu kolega Igor jak na chirurga przystało, założył na oddział czepek. Idiota.

W ramach rozrywki - moja ręka po ściągnięciu szwów. Polecam nieostrożne otwieranie puszek tuńczyka, jakbyście kiedyś potrzebowali pieniędzy. Za rany cięte PZU płaci najlepiej! 

Drugi rok? Chyba tak. Zima i druty. Najlepsze zajęcie w ramach zabicia czasu pomiędzy praktykami, a wykładami. 

A jak znudziły się druty - wyglądałyśmy tak. Stawiam na to, że to wykład z farmakologii. Albo geriatrii. Wspaniały obraz nas z drugiego roku. 
 Jeszcze ja i moje słodkie paluszki. Obowiązkowe wykłady to się nazywa, mili państwo.


Tłusty czwartek <3. Ilonka zawsze o nas dbała. Ja się roztyłam, a ona schudła. Prosta zagrywka. Przejrzałam Cię, cwaniaczku! -,-


To nie więzienie. To nie psychiatryk. To oddział pediatrii. Wszystkie kliniki dziecięce zatrzymały się w czasach PRL'u, co widać na załączonym obrazku. 

A tutaj widać to jeszcze lepiej. Gastroenterologia dziecięca. Jestem pewna, że trafimy tam na dyplom. Czuję to. I właściwie to nie wiem, czy się śmiać czy płakać. 

A tutaj, żebyście moje drogie panie nie zapomniały - blok operacyjny. Siedziałam sobie na ławeczce i czekałam na pacjentkę z sali budzeń. Jak bardzo USK nie lubię, jak bardzo irytuje mnie 3/4 tamtejszego personelu, tak to miejsce szczególnie lubiłam. Bo pachniało sterylnością i zawsze było tam cicho, co w szpitalu wbrew pozorom jest rzadkością. 

Po jednym z egzaminów, taka impreza. Super piguły, no!
Ginekologia i odpowiedzialne zajęcie - cięcie ligniny i kręcenie wacików. Położne zawsze zadbały, żebyśmy się nie nudziły, a już na pewno szybciej nie wyszły do domu. I tak sobie siedziałyśmy i kręciłyśmy, choć ja...nigdy nie byłam w tym dobra:
No właśnie. Wacik do podmywania po cięciu cesarskim. Made by Margolcia13. Pozdrawiam wszystkie położnice. 


A teraz ostatnie dni praktyk oczami dziewczyn. Borowska, kolekcja wiosna/lato - czerń. Czarne skarpety, rajstopy, to to w czym możesz czuć się pewnie i komfortowo w każdej sytuacji. 

Tyle pracy na reumatologii. Taka byłam zła po dwugodzinnym tłumaczeniu pacjentce, że jej klucze do mieszkania znajdują się w depozycie. W odpowiedzi usłyszałam: "To gdzie są te moje klucze?! Jak ja się dostanę do domu?!"


Reakcja dziewczyn na moje wejście do gabinetu zabiegowego. Standardzik.


Przecież to zdjęcie broni się samo. Gwiazdy, po prostu gwiazdy. 


Panie kuchenkowe na reumatologii bardzo nas polubiły. Tyle zarobiłyśmy przez 3 lata studiów, ale...warto było <3. 



                                       
Ola i panowie konserwatorzy przykręcający szafkę. 


A to moja mała niespodzianka dla kobietek w ramach słodkiego pożegnania. Przepyszne ciasto marchewkowe - smakowało lepiej niż wyglądało. :)


I przed dyplomem - mała powtóreczka, moje kochane piguły! <3
Love you.


Tyle. Nie ma co rozpaczać. Było cudownie, ale będzie jeszcze lepiej. Staram się wychodzić z założenia, że wszystkie zmiany zawsze wychodzą tylko na dobre. Tak będzie i tym razem.


Gosia.