piątek, 20 lutego 2015

NIE JESTEM SIOSTRĄ!

Ahoj!



Jestem sfrustrowana. Szczerze.
Od jakiegoś czasu gdzieniegdzie pojawia się niewinna informacja na temat protestu, strajku, który rzekomo ma się odbyć w szeregach starszych koleżanek pielęgniarek. Świetnie. W końcu dzieje się coś, co może w choć niewielkim stopniu dać nadzieję, że coś się zmieni.
Eeee, stop.
Nic się nie zmieni, dopóki dopóty całe społeczeństwo, począwszy od polityków, przez dziennikarzy na reszcie świata kończąc, nie przestanie widzieć na jako kobiety sprawujące tenże piękny zawód z powołania. Owszem, każda praca wymaga poświęcenia i w pewnym stopniu zaangażowania, wiadomo, że im jest ono większe tym lepiej. Wspaniale byłoby gdyby każda osoba na świecie wykonująca swój zawód, mogła szczerze powiedzieć, że to co robi, jest spełnieniem jej najskrytszych marzeń i największym zamiłowaniem. I takie podejście wtedy faktycznie można nazwać powołaniem. Ktoś się spełnia w tym co robi, sam jest szczęśliwy, a jednocześnie daje szczęście innym.
Dobra, skupmy się jednak na pielęgniarkach. Będę odwoływała się do swojej osoby, bo tak najbezpieczniej. W dzisiejszych czasach bardzo łatwo o publiczny lincz. Dwa słowa za dużo i Cię nie ma. Raz jeszcze więc powtarzam, jakkolwiek egoistycznie to brzmi - skupię się na sobie.
Wybrałam takie, a nie inne studia w sposób świadomy. Biorąc na klatę wszystko co wiąże się z tym zawodem, całą masę stereotypów o seksistowskim podłożu, niepochlebnych opinii o paniach z przechodni i tą paskudną wizję społeczeństwa na temat obowiązków "białego personelu".
Im bardziej wchodzę w szeregi tej grupy społecznej, im bardziej poznaję tajniki sztuki pielęgnowania, zdaję sobie sprawę, że od września, może od sierpnia, czeka mnie paskudnie ciężka droga, a jednocześnie niesamowicie fascynująca i piękna. Jednocześnie im bardziej wchodzę w ten zawód zauważam, jak wiele niedociągnięć i niesprawiedliwości jest w naszym prawie. Jak bardzo nie fair będę traktowana. Jak bardzo rządzący tym krajem chcą zmusić mnie do wyjazdu.
Mogłabym wypunktować masę absurdów, ale po co? Nic nie zmieni po raz kolejny wyłożenie na tacę upokarzających nas błędów. Jest jednak jedna rzecz, z którą będę walczyła. Natrafiłam dziś przez przypadek na reportaż emitowany przez jedną z czołowych stacji telewizyjnych, mówiący o fali migracji pielęgniarek za granicę. Wszystko pięknie, w końcu ktoś poruszył ten przerażający temat. Osiągnęłabym apogeum szczęścia, gdyby nie to jedno użyte w reportażu słowo, a mianowicie - SIOSTRY.
Kończę studia, spędzam na uczelni i w szpitalu prawie całe swoje najlepsze lata młodości, skończę swoją edukację z dyplomem. Będę dyplomowaną pielęgniarką. Powtarzam - PIELĘGNIARKĄ, nie siostrą.
Chciałabym zaznaczyć, że nie mam pretensji o takie słownictwo do 80 - letnich pacjentów, którzy pamiętają czasy, gdzie faktycznie to głównie siostry zakonne sprawowały opiekę w szpitalach polowych. Nie raz zdarzyło się, że idąc korytarzem oddziału usłyszałam "siostrzyczko, pomogłaby mi siostra..."i tak dalej, i tak dalej. W życiu nie zwróciłam żadnej z tych osób uwagi, bo po pierwsze -jestem wychowana tak, a nie inaczej i wiem, że pewnych rzeczy po prostu nie wypada, a po drugie Ci ludzie mówią to serdecznie i w dobrej intencji. Jestem pewna, że gdybym uświadomiła im, że mi się to nie podoba, od razu dostałabym kilogramy gorzkiej czekolady. "Bo tak blado pani wygląda."
Tak, dostajemy czekoladki. Przeróżne. W moim przypadku jest to głównie gorzka czekolada, z czego się niezmiernie cieszę. I to właśnie jest kolejny przykład na to, że ludzie starsi po prostu zatrzymali się w czasach, kiedy pielęgniarka była siostrą, a ich jedyną formą wynagrodzenia są słodkości podarowane przez nich samych.
Nie mam jednak litości dla dziennikarzy, polityków, nauczycieli i całej rzeszy osób mających wpływ na kształtowanie opinii na temat tego trudnego zawodu wśród całego społeczeństwa. Od dzieci po ich rodziców i dziadków. Od nas wymaga się pełnego profesjonalizmu. Mamy być wszechstronne, empatyczne, dokładne, rzetelne, wyedukowane, odpowiedzialne. Ale w takim układzie wszyscy tacy bądźmy. Jeśli ktokolwiek chce się wypowiadać na temat pielęgniarek, niech przynajmniej nauczy się je odpowiednio nazywać. Z należytym szacunkiem do trudu ich pracy i ogromu obowiązków.
Jeśli ja jestem siostrą, to mój kolega z roku jest kim? Ojcem? Bratem? Sługą? Bo nie wiem, a bardzo chciałabym się dowiedzieć.

Koniec frustracji. Trochę pomogło natarczywe przyciskanie kolejnych znaczków na klawiaturze.



PS. Naprawdę jesteśmy podobne?



Pozdrawiam,
Gosia