piątek, 13 marca 2015

Pielęgniarski dzienniczek wesołych księżniczek. PART I.

JA: - Dzień dobry, przychodzę w sprawie praktyk. Jest możliwość zrealizowania ich u państwa w placówce?
PIELĘGNIARKA- Oczywiście. Pielęgniarskie czy lekarskie?
J.- Pielęgniarskie.
P.- Dziewczyno, co Ciebie skłoniło do tego, żeby wybrać ten zawód?
Rezygnacja. Frustracja. "Trzeba było iść na politologię, przynajmniej nie byłoby wstyd mówić o tym głośno."


Czegoś nie rozumiem. Co mnie skłoniło do tego zawodu? Hm, sama nie wiem. Na pewno nie wizja wstąpienia w szeregi zawsze uśmiechniętych, wesołych, uprzejmych, znających się na rzeczy pań pielęgniarek. Bo takich ze świeczką szukać.
Wizja przebywania wśród przemądrych lekarzy? Stawiających diagnozę po dwuminutowej rozmowie z pacjentem? Eee...chyba raczej też nie. Takich znaleźć jeszcze trudniej.
Jak powinna brzmieć dobra, trafna odpowiedź? Ciężko stwierdzić.
"Bo mi się to podoba."?
Dokładniej, co mi się podoba? Robienie zastrzyków? Pobieranie krwi? Super. Ale oprócz tego jest masa pampersów, kaczek, basenów, które też wchodzą w skład moich obowiązków. Chyba mogłabym się obawiać, że mam coś z głową, gdybym otwarcie powiedziała, że zmiana brudnych pampersów sprawia mi przyjemność. W każdym razie sprostuję - nie sprawia mi przyjemności. Jednocześnie z drugiej strony...wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. Jakkolwiek głupio to brzmi. Ale dokładnie tak jest, do wszystkiego się człowiek przyzwyczaja. Naprawdę wszystko można przełknąć, przystosować się. Głowa i nasze myśli to połowa sukcesu, jak nie więcej. Podchodzisz do pacjenta i wiesz, że gdyby tylko mógł to by wstał i poszedł do toalety. Niestety nie może. A ja mam przez to lub dzięki temu pracę.
Wracając do tematu poruszonego na początku, czyli do co raz głośniej krzyczących pań pielęgniarek.
Ciągłe pretensje, wyzysk, pochmurne miny, głupio-mądre pytania i jeszcze gorsze odpowiedzi, kurwiki w oczach - to to co spotkałam na oddziale przez ostatni tydzień. Zero entuzjazmu, uśmiechu, miłych gestów. Panie w Polskich szpitalach są tak rozgoryczone ogromem swojej pracy i płacą za nią, że zapomniały, że to ich świadomy wybór. Owszem, byłabym nie w porządku wobec nich i swoich koleżanek z roku, gdybym powiedziała, że na takie realia trzeba się godzić. ABSOLUTNIE. To trzeba zmienić jak najszybciej. Tyle, że w tej kwestii potrzebna jest solidarność. Łohohoho. Solidarność wśród pielęgniarek?! O ironio, toż to słowo nieznane, zjawisko niespotykane. Jedna utopiłaby drugą w łyżce wody, a najlepiej gdyby ta druga pociągnęła ze sobą na dno całą rzeszę położnych, które pracują w oparciu o tą samą Ustawę co "my".
Szykuje się strajk. Związki podnoszą głos (bo jeszcze nie krzyczą), robią poruszenie na facebooku, powstają fanpejdże namawiające do odejścia od łóżek. Brawo! Tak trzeba. Tylko jak walczyć, jeśli średnia wieku pielęgniarek w Polsce to 45 lat? Jak namówić kobietę przed 60-tką, żeby wsiadła w pociąg i rozłożyła namiot na Wiejskiej w Warszawie? Jakich argumentów trzeba by użyć, żeby cokolwiek osiągnąć? Jakich? - Nieistniejących.
Szlag mnie trafia patrząc na cały ten syf. Ciągłe pytania o to, czy chcemy zostać w kraju czy wyjechać. CZY CHCEMY? Serio?
Nie, nie chcemy. Tu mamy rodziców, przyjaciół, chłopaków, wrogów. Tu mamy wszystko, oprócz szacunku i pieniędzy. A te dwie sprawy stawiają nas prawie pod ścianą i zmuszają do wypowiedzenia słów: " Tak, chcę wyjechać."
Paranoja. Brak słów. Lekarze potrafili. Górnicy potrafili. Rolnicy potrafili. Pielęgniarki i położne..? Trzymam kciuki. Szczerze.


                                 Pielęgniarski dzienniczek wesołych księżniczek. PART I.

Zleciało. Ludzie, sprawy sobie nie zdajecie jak to zleciało! Z dniem 11.03 oficjalnie zakończyłyśmy zajęcia praktyczne na naszym szanownym Uniwersytecie. KONIEC.
Przed nami około 2,5 miesiąca praktyk zawodowych, dyplom, obrona, egzamin i ... i praca? Pewnie tak. Większość z nas ruszy szturmem podbijać polskie szpitale. Część zostanie na magistrze, część poszuka innych rozwiązań, część wyjedzie, albo poszuka pracy nie w zawodzie. I każda popłynie w swoim kierunku, co jest jak najbardziej zdrowe i naturalne. Stąd też ten wątek. Krótki, treściwy, dokumentujący to, co będzie się działo przez ostatnie nasze wspólne miesiące. A przy okazji moi znajomi stale będą mogli tu zerkać i być na bieżąco z tym, co się u mnie dzieje :) Może dzięki temu liczba połączeń, których muszę udawać, że nie słyszę diametralnie się zmniejszy, hehe  ^^.

Może na początek, drogie dziewczęta...trochę historii.
Wszystkie doskonale wiemy, że mam ukryty talent malarski. Moje dzieła niedługo będą uwiecznione na koszulkach, bluzach, spodenkach, majtkach, stanikach i rajstopach. Niewiarygodnie krzywa kreska, starannie dopracowana brzydota i kompletny brak poczucia smaku sprawiają, że moja twórczość jest niepowtarzalna, nietuzinkowa, a przede wszystkim - nie do podrobienia.

Ja ciężko pracująca na sali budzeń. Klinika Anestezjologii i Intensywnej Terapii była dla mnie i dla moich koleżanek po fachu jedną z łaskawszych. Nieuśmiechająca się oddziałowa pozwoliła nam na wszystko. Włącznie z niewielkim wydłużeniem weekendu. Pieprzyć uśmiech. Liczy się wolne. 

Wspaniałe, piękne, szczupłe, subtelne, profesjonale, rzetelne, idealne, perfekcyjne, nowatorskie, skrupulatne, delikatne, empatyczne, mądre, wykształcone, staranne, holistyczne, przebojowe, zaradne, pracowite, kulturalne, odpowiedzialne, inteligentne, a przede wszystkim niewyspane kobiety z grupy A. 
Neurologia, 11.03.2015r. 
Justyna U, Ilona B, Ania P, Agnieszka J, Aleksandra B.
Zapamiętajcie je. O nich będzie głośno.

Takie tam selfie przed podłączeniem tlenu pacjentowi. Są rzeczy ważne i ważniejsze, czy nie? 
Olcia i Margolcia.

Pielęgniarka (w odniesieniu do mężczyzn stosuje się formę pielęgniarz) – samodzielny zawód z grupy specjalistów do spraw zdrowia. Sprawuje opiekę medyczną nad pacjentem (m.in. pielęgnacja pacjenta, podawanie leków, wykonywanie zastrzyków, wlewów dożylnych), asystuje lekarzowi w czasie zabiegów, operacji, wykonuje samodzielne działania w zakresie diagnostyki, leczenia i rehabilitacji medycznej, a także wykonuje zlecenia lekarskie. WIKIPEDIA.

No, a oprócz tego pozamiata, posprząta, wniesie na strych stary wózek inwalidzki i generalnie to gdy trzeba - zrobi wszystko. 

 
Na koniec drogie skarbeczki, taka mała powtóreczka tego, co na pewno Wam się przyda. Wspominałam sobie dziś ukochaną panią z interny i neurologii, która odpoczywa od pracy na oddziale, z wiadomych nam przyczyn i natknęłam się na tą foteczkę. Jak dziś pamiętam, jak mówiła: "Małgosia rób zdjęcie, a jutro masz mieć to w głowie." No i mam. Tzn, wtedy miałam na pewno. Spróbowałabym nie :O.


Chyba tyle kochane kobiety. Następne wspominki na pewno będą dłuższe i bardziej bogate w opowiadania. Dziś to wszystko jedno wielkie, spontaniczne działanie, które ma na celu zmotywować mnie do robienia czegokolwiek. Miałam pisać pracę, ale postanowiłam napisać notkę. Ważne, że piszę cokolwiek. Prawda? Prawda.
Życzę spokojnego weekendu i udanego wypoczynku.

Buzi, Gosia.

1 komentarz:

  1. przykro to mówić ale studia studiami a praca pracą.jak za kilka miesięcy zobaczysz swoją wypłatę i porównasz do ogromu pracy fizyczno-psychicznej włożonej przez ten miesiąc to nie zdziwi Cię więcej brak uśmiechu. a jak jeszcze spróbujesz utrzymać za to rodzinę, którą w przyszłosci być może zechcesz założyć to niestety - a 2 etaty nie są rozwiązaniem. I pisze to ubiegłoroczna absolwentka pielęgniarstwa, która więcej zarabiała pracująć w rejestracji prywatnego gabinetu i była tam bardziej szanowana niż w szpitalu w którym teraz pracuje.

    OdpowiedzUsuń